Wampiry w średniowiecznej Polsce | 23 października 2025 r. | Relacja
W czwartkowy wieczór, 23 października, zaprosiliśmy sympatyków naszego muzeum na wykład niezwykły, poświęcony tematowi poruszającemu emocje i wyobraźnię. Doktor Łukasz Maurycy Stanaszek kierownik Pracowni Antropologicznej w Państwowym Muzeum Archeologicznym w Warszawie opowiedział bowiem obszernie o wampirach, strzygach i pokrewnych istotach z punktu widzenia naukowca. Nasze wyobrażenia na temat tego rodzaju postaci kształtują głównie literatura i film, czyli zasadniczo — popkultura, rozrywka. Jak ma się to do faktów rekonstruowanych przez antropologów i archeologów na temat czasów, gdy ludzie „istot nocy" obawiali się naprawdę?
Przybyłych powitał dyrektor MRK Maciej Kordas, zwracając uwagę, że jest to już drugie spotkanie z cyklu „wykłady z dreszczykiem" i wyrażając nadzieję, że stanie się to tradycją. Rok temu Magdalena Kowalska-Cichy zaprezentowała w naszej instytucji wykład pt. „«Czarownice» na ziemi radomskiej", teraz zaś ucieszyła nas, pojawiając się wśród publiczności. Dyrektor przypomniał także, że dr Stanaszek był uczniem pochodzącego z Kozienic, zmarłego dwa lata temu, znamienitego antropologa Karola Piaseckiego.
Łukasz Maurycy Stanaszek swoją opowieść zaczął od współczesności, czyli naszych obecnych skojarzeń ze słowem „wampir". Biegną one w kierunku dystyngowanego arystokraty pokroju Draculi z powieści Brama Stokera, romantycznej, udręczonej postaci ze „Zmierzchu" Stephenie Meyer czy superbohatera w typie protagonistów filmów takich jak „Blade" czy „Morbius". Słowem: wampir współczesny ma wielu fanów, którzy chętnie zamieniliby się z nim miejscami. Jest wszak z reguły przystojny, bogaty i zdolny do czynów nadludzkich. Stanowi to kontrast z sylwetką wampira historycznego, wyłaniającą się z informacji, jakie odczytują naukowcy, badając relacje historyczne oraz miejsca pochówków. Ten „wampir" to postać za życia wykluczona społecznie i otoczona pogardą z powodu swej odmienności (związanej np. z chorobą) po śmierci zaś pochowana w sposób urągający temu, co dziś rozumiemy jako elementarny szacunek dla ludzkich szczątków.
Posługując się wieloma zdjęciami i planszami, prelegent metodycznie przedstawił prawidłowości związane z tymi pochówkami atypowymi, które interpretowane są dziś jako antywampiryczne. Oto kilka praktyk: obracanie ciała denata twarzą w dół, by w przypadku ożywienia zaczął kopać w kierunku wnętrza ziemi, zamiast ku światowi żywych, odcinanie głowy i układanie jej „w nogach", tak aby nie można było po nią sięgnąć, zabezpieczenie ciała sierpem ułożonym przy szyi, wrzucanie cierni do trumny. Przebijanie ciała gwoździem lub kołkiem również było praktykowane (przy czym tu okazuje się, że szczególna rola osiki jest raczej książkowym wymysłem, ponieważ używano „co było pod ręką", np. części brony). Repertuar naszych przodków był w tym obszarze nadzwyczaj rozbudowany.
O „naszych przodkach" mówimy tu zresztą nieprzypadkowo, ponieważ, wbrew powszechnym skojarzeniom z Transylwanią, wampiry zrodziły się w wyobraźni Słowian. Dr Stanaszek wskazał przy tym, że dość prawdopodobne jest, że do powstania konceptu takiej istoty doszło dopiero po wprowadzeniu chrześcijaństwa. Wynika to najprawdopodobniej z faktu, iż Słowianie wcześniej palili szczątki i co za tym idzie nie obawiali się ciał wstających z grobów. Jeśli uwzględnimy przy tym wprowadzenie koncepcji Zmartwychwstania i ożywiania zmarłych (Łazarz), istnienia Diabła i jego sług oraz idei potępienia – otrzymamy sprzyjające warunki do powstania konceptu wampira, upiora, strzygi i innych.
Jeden z segmentów wykładu poświęcony został katalogowi chorób i odstępstw od normy, które w średniowieczu (i nawet dużo później) mogły sprawić, że dana osoba została zaklasyfikowana przez współczesnych jako domniemany wampir. Wyłaniania się z tego smutny obraz motywowanej niewiedzą nietolerancji. Prelegent podsumował to refleksją, że być może „wampirami" nie powinniśmy nazywać wytypowanych jako takie istoty ludzi wykluczonych za życia i poniżonych nawet po śmierci, ale właśnie tych, którzy tak ich potraktowali.
Po zakończeniu zasadniczej części wykładu, uczestnicy spotkania nie chcieli wypuścić prelegenta jeszcze przez dobre pół godziny, zadając mu wiele wnikliwych pytań, na które ten chętnie opowiadał. Dialog zresztą toczył się przez cały czas trwania spotkania, ożywiając je i wskazując ekspertowi, jakie zagadnienia są dla zebranych najbardziej interesujące. A skoro drugie już spotkanie z cyklu z dreszczykiem okazało się tak udane... nie pozostaje nam nic innego, jak już dziś obiecać Państwu kolejne za rok!
Powrót















