Tauromachia. Walka w sztuce | 14 listopada 2025 r. | Relacja
W piątkowy wieczór, 14 listopada, w naszym muzeum odbył się wernisaż ekspozycji, której tematyka z pewnością może pobudzać do dyskusji. Mowa o wystawie „Tauromachia. Walka w sztuce", prezentującej inspirowane korridą malarstwo, grafiki, plakaty i wachlarze z hiszpańskiej kolekcji Ryszarda Pacaka.
Dyrektor MRK Maciej Kordas, witając zebranych, od razu na wstępie zapewnił, że choć na zewnątrz panuje pełnia jesieni, po wejściu do muzeum możemy liczyć na atmosferę słonecznego, iberyjskiego południa. Zauważył także, że gdybyśmy chcieli sporządzić ranking najbardziej rozpoznawalnych elementów hiszpańskiej kultury, korrida z pewnością znalazłaby się w nim na pierwszym miejscu.
– Jest to fragment dziedzictwa może trudnego, ale jakże inspirującego, chociażby artystów, co możemy także zobaczyć w tej sali. Mamy nadzieję, że także i Państwa ta wystawa zainspiruje! – zakończył dyrektor.
Następnie głos zabrał właściciel kolekcji, doktor Ryszard Pacak. Zdradził, że wystawa ma dla niego znaczenie emocjonalne, ponieważ podsumowuje w pewien sposób jego 18-letni pobyt w Hiszpanii, kraju, którego kulturę pokochał i w którym znakomicie się odnalazł, nawiązując wiele znajomości oraz przyjaźni. Pracując jako lekarz, przez kilkanaście lat brał udział w zabezpieczaniu medycznym korrid, poznając tym samym wspomniany spektakl „od kuchni". Goście wernisażu dowiedzieli się, że wymagania stawiane współcześnie organizatorom takich wydarzeń, określone specjalnym, mającym chronić dobrostan ludzi i zwierząt regulaminem („Reglamento taurino"), są tak surowe, że zwłaszcza w małych miejscowościach odbywają się one coraz rzadziej. Jest to kwestia zarówno kosztów, które są niebagatelne, jak i trudności logistycznych. Dość powiedzieć, że każdą korridę zabezpieczać muszą dwie karetki, w tym jedna reanimacyjna, sala operacyjna „na kółkach" oraz dwóch lekarzy chirurgów, anestezjolog i pielęgniarka. Wynagrodzenia zespołu torreadorów też są wysokie, zaczynając się od 1500 Euro za występ. W wypadku, gdy wystąpić ma torreador cieszący się już sławą, kwotę należy kilkakrotnie pomnożyć. Do tego dochodzi koszt koni (a każdy konny torreador używa więcej niż jednego, by uniknąć zmęczenia zwierzęcia, które mogłoby skutkować fatalnym błędem) oraz samych byków, pochodzących ze specjalnych, licencjonowanych hodowli (w których zresztą, według słów doktora, cieszą się życiem znacznie dłuższym i bardziej komfortowym, niż zwyczajne bydło rzeźne).
Ryszard Pacak podkreślił, że tradycja tauromachii, będącej nie tylko widowiskiem, ale też rytuałem, sięga XII wieku (pierwszy odnotowana w kronikach odbyła się w roku 1113) i że jako temat twórczości eksploatowana była przez największych hiszpańskich (i nie tylko) malarzy i poetów. Istnieje nawet osobny nurt muzyczny i taniec o teatralnym charakterze, zwany paso doble, w całości pomyślany jako artystyczne odwzorowanie dynamiki walki z bykiem. Opisując pełnione na arenie role poszczególnych torreadorów (pikadorzy, banderillos, matador), wyjaśnił, że fakt zaprezentowania przez nas stroju torreadora na manekinie kobiecym nie stoi w sprzeczności z tradycją, bo choć udział kobiet w tauromachii jest rzadkością, to jednak ma miejsce, a osoba taka nazywana jest torerą. Zwrócił także uwagę gości wernisażu na to, że będące częścią wystawy XIX-wieczne grafiki Goi pokazują walkę w wersji dużo bardziej ryzykownej dla torreadorów, a nawet publiczności. Taka impreza na pewno nie mogłaby odbyć się dziś, gdy zjawisko jest silnie uregulowane, a generalną tendencją jest jego zanik, bądź przechodzenie do form bezkrwawych, jak ma to miejsce np. w Portugalii czy Francji. W samej Hiszpanii korrida została już kilkanaście lat temu zakazana w Katalonii i na Wyspach Kanaryjskich.
Na koniec właściciel kolekcji zaakcentował wyraźnie, że w jego zamyśle wystawa nie jest pochwałą walki ani zabijania, lecz hołdem złożonym kulturze i tradycji, ich bogactwu i różnorodności, zaś dzieła inspirowane tauromachią stanowią bezsprzecznie część dziedzictwa kulturowego Europy.
Jako ostatnia głos zabrała kurator wystawy Ewa Jaźwińska, prezentując sylwetkę samego Ryszarda Pacaka, który okazał się nie tylko lekarzem i wieloletnim przyjacielem muzeum, ale także dał się swego czasu poznać jako sportowiec i poeta, którego wiersze znaleźć można w wydanym w roku 2002 tomiku „Kozienicka uwertura". Zwróciła ona także uwagę na będące częścią wystawy przepiękne, w znacznej części należące do kolekcji najlepszych hiszpańskich projektantów wachlarze, spośród których najstarsze pochodzą z końca XVIII wieku. Podkreśliła wreszcie, że nie byłoby wernisażu, gdyby nie miłość do sztuki i pasja kolekcjonerska doktora Pacaka, która w słonecznej Hiszpanii znalazła podatny grunt. O czym można naocznie przekonać się, odwiedzając naszą wystawę, do czego serdecznie zachęcamy!
PS. Zapraszając na towarzyszący wernisażowi poczęstunek, doktor Pacak podkreślił, że przekąski, wędliny i sery, stosownie do charakteru wernisażu są hiszpańskie, w zakresie słodkości jednak poczynione zostało pewne ustępstwo. Były one kozienickie, a to z prostego powodu: mimo całej swojej miłości do Hiszpanii, kolekcjoner przyznał, że co jak co, ale akurat ciasta hiszpańskie nie dorównują polskim.































