Publikacje i artykuły o tematyce regionalnej

Marzenia świąteczne Legionisty w Kozienicach

Marzenia świąteczne Legionisty w Kozienicach.

Święta Bożego Narodzenia miały w Kozienicach w 1915 wyjątkowy charakter. Nie odczuwali go być może w ten sposób mieszkańcy rzuceni w odmęty I wojny światowej i z niepokojem wypatrujący, co przyniosą nadchodzące dni. Dla nich były to jeszcze nadal tylko kolejne wojenne święta, pod kolejną dolegliwą i drenującą ze wszystkiego co się da okupacją, tym razem austriacką. O niepowtarzalności tych Świąt przesądza jednak coś innego – do Kozienic wkroczyła po raz kolejny Historia. Przyszła jesienią 1915, tym razem w dobrej, budzącej nadzieję postaci polskiego żołnierza walczącego o niepodległość Ojczyzny.

Dla nich, żołnierzy przydzielonych do Komendy Grupy Legionów Polskich płka Zygmunta Zielińskiego, było to drugie Boże Narodzenie spędzone z dala od rodzinnych domów położonych najczęściej w nie tak znów bardzo odległej geograficznie, lecz jakże dalekiej Galicji. Ich tęsknotę za ciepłem domowego ogniska i suto zastawionym stołem potęgowało zimno niedogrzanych koszar i ciągłe braki aprowizacyjne, powodujące, że słowa starej żołnierskiej piosenki: „Idzie żołnierz borem lasem, przymierając z głodu czasem" stawały się dojmująco aktualne.

Dobitnym wyrazem tych pragnień i nostalgii jest unikatowy dokument – świąteczna karta pocztowa „Marzenia świąteczne Legionisty w Kozienicach". Jakież treści kryją się pod tym wymownym tytułem? Na pierwszym planie króluje choinka rozjarzona blaskiem świec tak, że aż bije od niej ciepło. Nie mniej ważne jednak są choinkowe ozdoby i to, co położono pod drzewkiem. Cała choinka obwieszona jest smakołykami, pośród nich wigilijny karp, kiełbasa krakowska, kiszka, no i oczywiście potężny strudel - ciasto popularne na ziemiach całej monarchii Habsburgów. Pod nią zaś imponująca bateria trunków: koniak, oryginalny francuski, arak, rum, a nawet Veslauer - białe musujące wino z Vöslau. Pełnię szczęścia zamyka beczułka "haberbuscha", tytoń, czekolada Sucharda.... i, tak na wszelki wypadek, stos puszek z wojskowym gulaszem. Ze szczególnym wzruszeniem odczytujemy jednak formularz zamieszczony w prawym dolnym rogu karteczki - "Urlaubsshein"- zezwolenie na urlop do Krakowa. Gdzieś tam czekał na legionistę jego prawdziwy dom...

Cóż można by powiedzieć o samej karteczce i, jeśli się uda, jej autorze? Jest to rysunek wykonany prawdopodobnie sangwiną lub brązową kredką, w sposób poprawny, choć zdecydowanie amatorski, nie wskazujący na profesjonalnego artystę (a w Kozienicach w tamtych czasach przebywało ich niemało). Kartka nie ma charakteru jednostkowego. Ponieważ zaś została powielona techniką drukarską jako wydawnictwo austro-węgierskiej poczty polowej można się domyślać, że emitowano ją w większej ilości. Samo przedsięwzięcie, w założeniu dochodowe, prawdopodobnie miało zasilić legionową kasę. Autor rysunku-projektu pochodził raczej z zamożnego środowiska, albo po prostu znał się na tym, co dobre i być może byłoby to wszystko, co można o nim powiedzieć, gdyby nie zamieszczona sygnatura. Wypłowiała, niezbyt czytelna, okazała się jednak możliwa do odcyfrowania, co z kolei umożliwiło dalsze poszukiwania. Dzięki temu wiemy już na pewno, że był nim pochodzący z Tarnowa żołnierz I Brygady Wilhelm Bulaga. W czasie tamtego Bożego Narodzenia liczył sobie niespełna 23 lata. Mimo młodego wieku weteran, reluton, jak mawiali legioniści, ranny w marcu 1915 nad Nidą. Po wyleczeniu służył w Kozienicach w kadrze Komendy Grupy LP. Powtórnie odniósł rany 7 czerwca 1916 r. w bitwie pod Kostiuchnówką. Miał te same proste marzenia, co my i być może chciał się nimi z nami podzielić.

Przyjmijmy zatem płynące sprzed lat życzenia od nieznajomego Legionisty i życzmy sobie nawzajem spełnienia naszych świątecznych marzeń.

Krzysztof Reczek

Pierwodruk: Tygodnik OKO, nr 434/21, 17 grudnia 2020 r.

 

Zbiory prywatne Kielce